Here Am I; Chiefs And Indians; Can You Here Me?; All The Way; Very Smelly Grubby Little Oak; Love In Your Eye
Dla mnie grupa CARAVAN to przede wszystkim rewelacyjna płyta: ,,In The Land Of Grey And Pink'', będąca trzecim albumem zespołu z roku 1971, po który od czasu do czasu sięgam. Przyznam się jednak, iż nie byłem ,,na bieżąco'' w okresie reaktywacji zespołu w latach 90-tych. Z tym większą ciekawością sięgnąłem po płytę będącą reedycją albumu ,,Surprise Supplies'' (2000), nagranego na żywo w 1999 roku. Z składu jaki pamiętam z płyty ,,In The Land ...'' pozostali: Pye Hastings (gitara, śpiew) i Richard Coughlan (perkusja).
Mimo to, już od pierwszych dźwięków albumu słychać iż rozwiązany na początku lat 80-tych, a reaktywowany 10 lat później zespół to nadal niewątpliwie jedna z największych grup rocka progresywnego jaka pojawiła się w historii i zarazem jedna z najbardziej niedocenionych grup w Kraju nad Wisłą. Zespół przez lata zachował charakterystyczne brzmienie tworzące coś w rodzaju mariażu muzyki folk z jazzem, podanego w iście rockowym sosie. W grupie pojawiły się wspaniale brzmiące skrzypce (G.Richardson) przywołujące na myśl dokonania grupy KANSAS (choćby fajne solo w utworze ,,Can You Here Me?'').
CARAVAN od czasu do czasu raczył nas dłuższymi formami w rodzaju suit rockowych. Na tym koncertowym albumie nie mogło być inaczej. Gdy wybrzmiała piękna ballada ozdobiona partiami fletu (,,All The Way''), pojawiły się dwie nieco dłuższe, kilkunastominutowe formy. Pierwsza z nich to zapowiedziana przez Hastingsa: ,,Very Smelly Grubby Little Oak'' -bajkowo rozbudowana suita, w której znalazło się miejsce zarówno na elektroniczne pejzaże (J.Schelhaas), solo fletu jak również na nieco dłuższe niż w pozostałych kompozycjach solo saksofonu. Drugi z dłuższych utworów wypełniających drugą część albumu to kończący całość 17-minutowy: ,,Love In Your Eye'' -to już prawdziwa uczta dla miłosników progresywnego brzmienia. Improwizujący na tle klawiszowo -skrzypcowych podkładów flet wywołuje skojarzenia z wczesnymi dokonaniami KING CRIMSON, a elektroniczne opracowanie tego dzieła przywołuje ducha PINK FLOYD z okresu ,,Echoes''.
Szkoda trochę, iż wyśmienitą okładkę pierwotnej edycji zastąpiono jakimś dziwolągiem plasycznym. Również jakość techniczna nagrań pozostawia wiele do życzenia, gdyż radość słuchania psuje wysoki poziom szumów. Czekam na lepszą edycję tej płyty, gdyż ta, która ukazała się w roku 2005 jest niestety wyjątkowo niechlujna a wkładka do CD pozbawiona jest jakichkolwiek informacji o tym gdzie, kiedy i w jakim składzie dokonano nagrań (wszystkie informacje zawarte w tekscie znalazłem w innych źródłach).
Polecam gorąco tą płytę, choć niekoniecznie w tym wydaniu z roku 2005 (seria ,,Noble Prices'').
Mimo to, już od pierwszych dźwięków albumu słychać iż rozwiązany na początku lat 80-tych, a reaktywowany 10 lat później zespół to nadal niewątpliwie jedna z największych grup rocka progresywnego jaka pojawiła się w historii i zarazem jedna z najbardziej niedocenionych grup w Kraju nad Wisłą. Zespół przez lata zachował charakterystyczne brzmienie tworzące coś w rodzaju mariażu muzyki folk z jazzem, podanego w iście rockowym sosie. W grupie pojawiły się wspaniale brzmiące skrzypce (G.Richardson) przywołujące na myśl dokonania grupy KANSAS (choćby fajne solo w utworze ,,Can You Here Me?'').
CARAVAN od czasu do czasu raczył nas dłuższymi formami w rodzaju suit rockowych. Na tym koncertowym albumie nie mogło być inaczej. Gdy wybrzmiała piękna ballada ozdobiona partiami fletu (,,All The Way''), pojawiły się dwie nieco dłuższe, kilkunastominutowe formy. Pierwsza z nich to zapowiedziana przez Hastingsa: ,,Very Smelly Grubby Little Oak'' -bajkowo rozbudowana suita, w której znalazło się miejsce zarówno na elektroniczne pejzaże (J.Schelhaas), solo fletu jak również na nieco dłuższe niż w pozostałych kompozycjach solo saksofonu. Drugi z dłuższych utworów wypełniających drugą część albumu to kończący całość 17-minutowy: ,,Love In Your Eye'' -to już prawdziwa uczta dla miłosników progresywnego brzmienia. Improwizujący na tle klawiszowo -skrzypcowych podkładów flet wywołuje skojarzenia z wczesnymi dokonaniami KING CRIMSON, a elektroniczne opracowanie tego dzieła przywołuje ducha PINK FLOYD z okresu ,,Echoes''.
Szkoda trochę, iż wyśmienitą okładkę pierwotnej edycji zastąpiono jakimś dziwolągiem plasycznym. Również jakość techniczna nagrań pozostawia wiele do życzenia, gdyż radość słuchania psuje wysoki poziom szumów. Czekam na lepszą edycję tej płyty, gdyż ta, która ukazała się w roku 2005 jest niestety wyjątkowo niechlujna a wkładka do CD pozbawiona jest jakichkolwiek informacji o tym gdzie, kiedy i w jakim składzie dokonano nagrań (wszystkie informacje zawarte w tekscie znalazłem w innych źródłach).
Polecam gorąco tą płytę, choć niekoniecznie w tym wydaniu z roku 2005 (seria ,,Noble Prices'').