Concerto No.1 in E major 'La primavera' RV269; Concerto No.2 in G minor 'L'estate' RV315; Concerto No.3 in F major 'L'autunno' RV293; Concerto No.4 in F minor 'L'inverno' RV297
To najlepiej sprzedająca się płyta z muzyką klasyczną w historii EMI.
,,Cztery pory roku'' w interpretacji NIGELA KENNEDY osiągnęły na świecie nakład dwóch milionów egzemplarzy wpisując się do Księgi Guinessa jako najlepiej sprzedające się nagranie muzyki klasycznej w historii fonografii. Płyta była w czołówce list przebojów muzyki klasycznej przez ponad rok, a na liście albumów pop (sic!) w Wielkiej Brytanii znalazła się na miejscu 3.
Trudno nie zastanowić się nad fenomenem tej płyty, która znalazła dotychczas ponad dwa miliony nabywców a liczba ich rośnie z każdym rokiem. Ponad to: z okazji 10-lecia premiery ukazała się jej specjalna edycja, która również okazała się płytowym bestsellerem.
Niewątpliwą rolę odegrała niezwykła popularność N.Kennedy, który został wylansowany w podobny sposób jak ma to miejsce w przypadku gwiazd muzyki pop. Artysta podczas koncertów nawiązywał kontakt z publicznością w zgoła odmienny sposób niż obowiązujące dotychczas sztywne konwenanse Filharmonii: zagadywał, żartował na scenie, przytupywał podczas gry... Wielu melomanów starszego pokolenia nie mogło zaakceptować ,,gorszącego'' zachowania skrzypka podczas koncertu, a nawet jego fryzury kojarzącej się raczej z punkowcem niż muzykiem klasycznym. Jednak nawet i oni nie mogli odmówić skrzypkowi wielkiego talentu. Dla młodego pokolenia N.Kennedy stał się kimś kto potrafi poprzez swą charyzmę i nietuzinkową osobowość zainteresować słuchaczy nie mających do czynienia z utworami muzyki klasycznej: Mendelssohnem, Bruchem czy Schubertem.
,,Cztery pory roku'' Antonio Vivaldiego to jeden z niewielu utworów muzyki klasycznej, którego fragment jest w stanie zanucić prawie każdy. Ten XVIII-wieczny utwór jest zbudowany w formie 12 krótkich miniatur, dzięki czemu każda z miniaturek, będąca na płycie osobno indeksowanym nagraniem może funkcjonować jako samoistny utwór włączany indywidualnie w odtwarzaczu na zasadzie ulubionego nagrania -podobnie jak w przypadku płyt z muzyką pop. Możliwość słuchania płyty w sposób właściwy muzyce rozrywkowej, oraz emisje radiowe poszczególnych, trwających ok 3 minuty utworów z płyty potęgowały populaność albumu, a zdziwieni pracownicy działów muzyki klasycznej dużych sklepów płytowych coraz częściej obsługiwali klientów, z którymi dotychczas nie mieli do czynienia. Również w salach filharmonii zrobiło się wśród publiczności bardziej kolorowo, gdyż oprócz dystyngowanych garniturów, fraków i wieczorowych sukien, pojawiła się zupełnie inaczej ubrana publiczność, a jej entuzjastyczne przyjmowanie Kennedyego na scenie i histeryczne wręcz reakcje wielbicielek poczęły funkcjonować jako zupełnie nowe tam zjawisko.
Jak słucha się tej płyty?
Kennedyemu nie można zarzucić żadnych innowacji mogących ingerować w tradycyjną interpretację ,,Czterech pór roku'', a jednocześnie już od pierwszych dźwięków słychać w tym wykonaniu coś czego trudno doszukać się w innych interpretacjach. Ten niezwykły feeling i swoboda z jaką dobywa dźwięki ze swych skrzypiec, oraz wspaniale brzmiący zespół smyczkowy English Chamber Orchestra, który (co warto zaznaczyć) poprowadził sam pierwszy skrzypek, sprawiają wrażenie niezwykłej świeżości jaką wnosi do tak ogranego dzieła jakim jest ,,The Four Seasons''. Niezwykłą brawurę słychać w 3 części 3 koncertu (,,Jesień''), gdzie uderzeniami smyczka o struny Kennedy zastosował synkopowanie spotykane w muzyce klasycznej niezwykle rzadko. Co znamienne: pomimo ciekawej 12-częściowej budowy całości, jeszcze chyba nigdy nie udało się osiągnąć aż takiego wrażenia odrębności poszczególnych części. Nie jest to jednak moim zdaniem efektem braku spójności płyty, lecz chyba właśnie wypadkową tego -chciałoby się napisać: swingu, podczas wykonania.
Doprawdy, słuchając tej płyty trudno uwierzyć iż nagrał ją ten sam skrzypek, którego solówka w ,,Fire'' na płycie JAREK ŚMIETANA SUPER GROUP: ,,Psychedelic. Music Of Jimi Hendrix'' (2009), brzmi niczym rasowy rocker, a grając z JEFFEM BECKIEM potrafił sprawić by jego elektryczne skrzypce były równoprawnym z gitarą instrumentem rockowym. Po prostu: Wielki Muzyk.
,,Cztery pory roku'' w interpretacji NIGELA KENNEDY osiągnęły na świecie nakład dwóch milionów egzemplarzy wpisując się do Księgi Guinessa jako najlepiej sprzedające się nagranie muzyki klasycznej w historii fonografii. Płyta była w czołówce list przebojów muzyki klasycznej przez ponad rok, a na liście albumów pop (sic!) w Wielkiej Brytanii znalazła się na miejscu 3.
Trudno nie zastanowić się nad fenomenem tej płyty, która znalazła dotychczas ponad dwa miliony nabywców a liczba ich rośnie z każdym rokiem. Ponad to: z okazji 10-lecia premiery ukazała się jej specjalna edycja, która również okazała się płytowym bestsellerem.
Niewątpliwą rolę odegrała niezwykła popularność N.Kennedy, który został wylansowany w podobny sposób jak ma to miejsce w przypadku gwiazd muzyki pop. Artysta podczas koncertów nawiązywał kontakt z publicznością w zgoła odmienny sposób niż obowiązujące dotychczas sztywne konwenanse Filharmonii: zagadywał, żartował na scenie, przytupywał podczas gry... Wielu melomanów starszego pokolenia nie mogło zaakceptować ,,gorszącego'' zachowania skrzypka podczas koncertu, a nawet jego fryzury kojarzącej się raczej z punkowcem niż muzykiem klasycznym. Jednak nawet i oni nie mogli odmówić skrzypkowi wielkiego talentu. Dla młodego pokolenia N.Kennedy stał się kimś kto potrafi poprzez swą charyzmę i nietuzinkową osobowość zainteresować słuchaczy nie mających do czynienia z utworami muzyki klasycznej: Mendelssohnem, Bruchem czy Schubertem.
,,Cztery pory roku'' Antonio Vivaldiego to jeden z niewielu utworów muzyki klasycznej, którego fragment jest w stanie zanucić prawie każdy. Ten XVIII-wieczny utwór jest zbudowany w formie 12 krótkich miniatur, dzięki czemu każda z miniaturek, będąca na płycie osobno indeksowanym nagraniem może funkcjonować jako samoistny utwór włączany indywidualnie w odtwarzaczu na zasadzie ulubionego nagrania -podobnie jak w przypadku płyt z muzyką pop. Możliwość słuchania płyty w sposób właściwy muzyce rozrywkowej, oraz emisje radiowe poszczególnych, trwających ok 3 minuty utworów z płyty potęgowały populaność albumu, a zdziwieni pracownicy działów muzyki klasycznej dużych sklepów płytowych coraz częściej obsługiwali klientów, z którymi dotychczas nie mieli do czynienia. Również w salach filharmonii zrobiło się wśród publiczności bardziej kolorowo, gdyż oprócz dystyngowanych garniturów, fraków i wieczorowych sukien, pojawiła się zupełnie inaczej ubrana publiczność, a jej entuzjastyczne przyjmowanie Kennedyego na scenie i histeryczne wręcz reakcje wielbicielek poczęły funkcjonować jako zupełnie nowe tam zjawisko.
Jak słucha się tej płyty?
Kennedyemu nie można zarzucić żadnych innowacji mogących ingerować w tradycyjną interpretację ,,Czterech pór roku'', a jednocześnie już od pierwszych dźwięków słychać w tym wykonaniu coś czego trudno doszukać się w innych interpretacjach. Ten niezwykły feeling i swoboda z jaką dobywa dźwięki ze swych skrzypiec, oraz wspaniale brzmiący zespół smyczkowy English Chamber Orchestra, który (co warto zaznaczyć) poprowadził sam pierwszy skrzypek, sprawiają wrażenie niezwykłej świeżości jaką wnosi do tak ogranego dzieła jakim jest ,,The Four Seasons''. Niezwykłą brawurę słychać w 3 części 3 koncertu (,,Jesień''), gdzie uderzeniami smyczka o struny Kennedy zastosował synkopowanie spotykane w muzyce klasycznej niezwykle rzadko. Co znamienne: pomimo ciekawej 12-częściowej budowy całości, jeszcze chyba nigdy nie udało się osiągnąć aż takiego wrażenia odrębności poszczególnych części. Nie jest to jednak moim zdaniem efektem braku spójności płyty, lecz chyba właśnie wypadkową tego -chciałoby się napisać: swingu, podczas wykonania.
Doprawdy, słuchając tej płyty trudno uwierzyć iż nagrał ją ten sam skrzypek, którego solówka w ,,Fire'' na płycie JAREK ŚMIETANA SUPER GROUP: ,,Psychedelic. Music Of Jimi Hendrix'' (2009), brzmi niczym rasowy rocker, a grając z JEFFEM BECKIEM potrafił sprawić by jego elektryczne skrzypce były równoprawnym z gitarą instrumentem rockowym. Po prostu: Wielki Muzyk.
Ciekawostki
* Popularność albumu była tak wielka, że w okresie największej sprzedaży, kupowano tygodniowo więcej ,,Vivaldiego -Kennedyego'' niż wszystkich pozostałych znajdujących się w dystrybucji na świecie płyt z muzyką klasyczną.
* Pod koniec roku 1989 odnotowano, iż od dnia premiery płyty, na całym świecie co 30 sekund każdego dnia sprzedawano 1 egzemplarz albumu.
* Podczas jednego z wywiadów NIGEL KENNEDY przyznał, iż to właśnie dzięki majątkowi jaki zarobił na tej płycie, mógł w późniejszych latach pozwolić sobie na realizowanie projektów rockowych. To jedyny znany przypadek, kiedy muzyka klasyczna ,,zarobiła'' na muzykę pop -a nie odwrotnie.
* Popularność albumu była tak wielka, że w okresie największej sprzedaży, kupowano tygodniowo więcej ,,Vivaldiego -Kennedyego'' niż wszystkich pozostałych znajdujących się w dystrybucji na świecie płyt z muzyką klasyczną.
* Pod koniec roku 1989 odnotowano, iż od dnia premiery płyty, na całym świecie co 30 sekund każdego dnia sprzedawano 1 egzemplarz albumu.
* Podczas jednego z wywiadów NIGEL KENNEDY przyznał, iż to właśnie dzięki majątkowi jaki zarobił na tej płycie, mógł w późniejszych latach pozwolić sobie na realizowanie projektów rockowych. To jedyny znany przypadek, kiedy muzyka klasyczna ,,zarobiła'' na muzykę pop -a nie odwrotnie.