KOMBI: 10 Years. The Best Of Kombi Live /LP 1986/, /CD 2005 (1986)/
Wspomnienia z pleneru; Taniec w słońcu; Królowie życia; Przytul mnie; Wal -Deck;
Kochać cię -za późno; Nasze rendez -vous; Black And White; Słodkiego miłego życia
Mam bardzo osobiste wspomnienia związane z koncertem, którego fragmenty wypełniają ten album. Latem 1986 roku przebywałem na wakacjach w Trójmieście w towarzystwie osoby wówczas mi bliskiej i tak szczęśliwie złożyło się, iż 3 sierpnia w Operze Leśnej w Sopocie 10-lecie istnienia obchodził jeden z najpopularniejszych wtedy zespołów. Gdzieś przepadł mi bilet z tego koncertu, który przechowywałem dobrych kilka lat, gdyż jak zapowiedziano podczas imprezy, uprawniać miał do wstępu na kolejny rocznicowy występ grupy za kolejne 10 lat. Jak wiadomo, w roku 1996 zespół Kombi już nie istniał, a późniejsza reaktywacja grupy bez Sławomira Łosowskiego a wkrótce też i bez perkusisty Jana Pluty, pod łudząco podobną nazwą rzuciła cień na wiarygodność pozostałych w zespole samozwańczych liderów: Grzegorza Skawińskiego i Waldemara Tkaczyka.
W żadnym wypadku nie akceptuję tego co wyczyniają dziś Panowie Skawiński i Tkaczyk pod szyldem brzmiącym niemal identycznie jak nazwa prowadzonego kiedyś przez Sławomira Łosowskiego zespołu, w którego składzie mieli zaszczyt się znaleźć. Nie zmienia to jednak faktu, iż dokonania zespołu Kombi darzyłem wielką sympatią przed laty jako nastolatek, a dziś z perspektywy czasu nadal uważam to co zespół S.Łosowskiego zrobił dla polskiej muzyki rozrywkowej za ważne i znaczące. Muzyka grupy stanowiła bowiem coś w rodzaju pomostu między melodyjną muzyką pop (a nawet disco), a rockiem. Nie mając wówczas nic wspólnego z tandetną i banalną muzyką ''dla mas'' zespół potrafił do tych ''mas'' dotrzeć w sposób inteligentny, przekazując oprócz chwytliwej melodii i wpadającego w ucho refrenu, również wartości ambitniejsze i bardziej wartościowe w dziedzinie melodyki, aranżacji, teksów...
Szkoda iż grupa istniała tak krótko, ale dobrze iż pozostało po niej kilka płyt, po które chętnie od czasu do czasu sięgam.
Po kompaktową edycję jedynej płyty koncertowej Kombi, którą miałem dotąd w kolekcji tylko w wersji analogowej, sięgnąłem dokładnie w dwudziestąpiątą rocznicę jej nagrania
Zawsze bardzo podobał mi się jeden z pierwszych utworów zespołu: ''Wspomnienia z pleneru'', który pierwotnie ukazał sie na singlu. Ta piękna kompozycja Sławomira Łosowskiego otwierała pamiętny koncert i otwiera płytę, uświadamiając nas jednocześnie w bardzo dobitny sposób, iż słuchamy płyty zespołu już niestety nieistniejącego. Jakże piękne utwory pisał Łosowki!
''Taniec w słońcu'' jest kolejnym dowodem niezwykłych możliwości kompozytorskich Łosowskiego i łatwości tworzenia urokliwych i chwytliwych, lecz jednocześnie nie mających nic wspólnego z kiczem melodii, oraz oprawienia ich barwami instrumentów klawiszowych. Co ciekawe, S.Łosowski będąc wirtuozem elektronicznych instrumentów klawiszowych, potrafił tak zaaranżować własne kompozycje aby zostawić dość dużo miejsca na partie gitary, basu i przede wszystkim ''żywą'' perkusję.
''Królowie życia'' to niejako jeden z ''hymnów'' zespołu okupujący swego czasu pierwsze miejsca krajowych list przebojów i grany chętnie podczas wielu dyskotek w latach 80-tych.
Uwagę zwraca instrumentalna wersja ''Przytul mnie'', która w koncertowej wersji zyskuje na sile dzięki zaakcentowanej linii basu Waldemara Tkaczyka i synkopowanej perkusji (Jan Pluta) czyniąc ten utwór jeszcze bardziej funkowym niż w pierwotnej wersji.
Pierwszą stronę płyty gramofonowej zawsze uważałem za bardziej ambitnijeszą i dziś słuchając tego zestawu nagrań na CD nie potrafię wyzwolić się z tego podziału. Tą pierwszą część płyty kończy doskonała improwizacja ''Wal -Deck'' zagrana tylko przez sekcję rytmiczną (Tkaczyk -Pluta). Niesłychane, że po tylu latach brzmi to naprawdę świeżo i robi wrażenie obcowania z naprawdę wielkimi muzykami.
Druga strona, a w przypadku CD traktowana przeze mnie jako druga część płyty to zestaw czterech wielkich przebojów zespołu, których słucha się nadal z wielką przyjemnością. Zawsze lubiłem: ''Kochać cię -za późno'' i ''Black And White'', a nie przepadałem za: ''Nasze rendez -vous'' i ''Słodkiego miłego życia''. Konfrontując po latach swoje typy, stwierdzam iż moje gusta w międzyczasie nie ewoluowały w stronę muzyki z okolic... hmm... biesiadnej, dlatego nadal nie mam ochoty nucić refrenu ostatniego z tytułów. Natomiast nadal podobają mi się efekty brzmieniowe zastosowane w ''Black And White'' oraz pulsujący rytm tego utworu.
Oryginalna edycja winylowa płyty wydana została przez Wifon w 1986 roku w okładce, na której odwrocie znalazło się pięć fotografii z koncertu. Na skromnie wydanej w 2005 roku przez Polskie Radio edycji kompaktowej, zdjęcia pominięto -szkoda.
Płyta jest jedyną pozycją koncertową w dyskografii zespołu, a więc jedynym ogólnie dostępnym fonograficznym zapisem ukazującym zespół na scenie.