│  B  │ C │ D │ E │ F │ G │ H │  J  K │ L│ M│ N │ O P │ Q │ R │  T  │  U  │   │ W  Y Z

7.11.11

SASKIA LAROO: Really Jazzy /CD 2008/

 SASKIA LAROO: Really Jazzy /CD 2008, My Music/
Jazzn'Jamz; Courtesy to Coltrane; Really Jazzy; Up the Mountain; Same Song; Munchin'; Kumpa; Big Blues; Night Garden; Funky Roads; Jealousy; Go for it

Holenderska trębaczka Saskia Laroo nazywana przez niektórych ''Lady Miles Davis'' ma na swym koncie już kilka płyt. Pod własnym nazwiskiem (pseudonimem?) zadebiutowała w 1994 roku płytą ''It's Like Jazz'' a ''Really Jazzy'' to płyta wydana 14 lat po debiucie fonograficznym. Krążek oparty jest na samplach i groovach spreparowanych w warunkach studyjnych w Amsterdamie przez samą Laroo, lecz w nagraniu płyty towarzyszyła jej cała rzesza muzyków i raperów -nie jest więc to pozycja spreparowana elektronicznie gdzie jedynym ''żywym'' instrumentem jest trąbka. A jednak muzyka zawarta na płycie robi wrażenie bardzo mechanicznej i pozostawia niedosyt estetyczny dla oczekującego podczas słuchania głębszych doznań muzycznych.
W zasadzie przyjemnie się słucha tego materiału jako podkład podczas spotkań towarzyskich lub jazdy samochodem -nie jest to jednak muzyka sprawdzająca się podczas słuchania w sposób kontemplacyjny, bowiem po jej przesłuchaniu odnieść można wrażenie, iż podczas godziny spędzonej przed głosnikami, słuchaliśmy jednego długiego utworu.
Trudno zapamiętać po przesluchaniu krążka coś więcej niż trąbkę z tłumikiem naśladującą z różnym efektem brzmienie Davisa na tle nieco monotonnego rytmu i czarny rap połączony z chórkami.
Uważam jednak, iż taka choćby ''Same Song'' to naprawdę dobry motyw kompozycyjny i gdyby Artystka zdecydowała się ''podać go'' w nieco innym ''sosie'' -mogłoby powstać całkiem interesujące nagranie uwzględniając umiejętności interpretacyjne Pani Laroo. Na płycie znajdziemy wiele ciekawych rozwiązań melodycznych i interesujących motywów -wszystko to podane jest jednak w ''sosie'' nie zawsze zaspakajającym moje oczekiwania wobec muzyki jazzowej.
Znam kilka przykładów płyt, które oprócz swoich podstawowych wersji, posiadały wersje alternatywne spreparowane przez DJ-ów. Album ''Really Jazzy'' robi na mnie właśnie wrażenie takiej ''wersji alternatywnej'', tylko dlaczego u licha nie wydano tej płyty także w ''wersji podstawowej''?
W książeczce płyty poznajemy całą rzeszę kilkunastu muzyków biorących udział w nagraniu płyty i doprawdy nie mogę pojąć dlaczego tak wielkiego wysiłku wymaga usłyszenie ich instrumentów podczas poszczególnych utworów. Na niektórych płytach efekty elektroniczne i syntezatory ''udają'' żywe instrumenty -tu jednak jest odwrotnie: instrumenty ''żywe'' robią wrażenie spreparowanych elektronicznie. Jakże cieszy na tym ''bezrybiu'' autentyczna solówka keyboardów w utworze ''Big Blues'' czy naturalne brzmienie ''Night Garden'', gdzie zarówno gitara jak i sekcja rytmiczną dają o sobie znać! Bardzo ciekawie mogłaby zabrzmieć też ballada ''Jelaousy'', gdyby pozbawić ją uciążliwego mechanicznego rytmu. Najprawdopodobniej to co mnie drażni na tej płycie jest dla innych jej atrybutem i cechą użytkowości tej muzyki, gdyż przy każdym tytule utworu podano ilość bitów na minutę. Co ja za to mogę, iż słuchając ostatniego utworu (''Go for it'') bardziej interesowała mnie ilość minut jaka pozostała do jego zakończenia niż bity?