│  B  │ C │ D │ E │ F │ G │ H │  J  K │ L│ M│ N │ O P │ Q │ R │  T  │  U  │   │ W  Y Z

9.5.12

MADONNA: Hard Candy /CD 2008 Warner/

Candy Shop; 4 Minutes; Get It 2 Me; Heartbeat; Miles Away; She's Not Me; Incredible; Beat Goes On; Dance 2Night; Spanish Lesson; Devil Wouldn't Recognize You; Voices


[more]

***********************************************************************************


Jako miłośnik muzyki z najróżniejszych półek niejednokrotnie sięgam po płyty wykonawców ze świata muzyki popularnej. Tym bardziej jeśli są to ''ikony'' współczesnej muzyki pop, jak Madonna, której płyt z lat 80-tych słuchałem z wielką przyjemnością. Do dziś chętnie wracam do: ''The First Album'' (1983), ''Like A Virgin'' (1985) czy bestsellerowego albumu: ''True Blue'' (1986), który do dziś uważam za jeden z najlepszych albumów pop wszechczasów. Mniej przekonywały mnie produkcje firmowane przez Madonnę z lat 90-tych, a późniejsze jej albumy jak: ''Music'' (2000) czy: ''American Life'' (2003) wręcz rozczarowywały. Jednak w roku 2005 ukazała się płyta, która urzekła mnie pod względem brzmienia i estetyki aranżacji: ''Confessions Of A Dance Floor''. To zupełnie inna produkcja niż płyty z lat 80-tych, a jednak coś w tych brzmieniach potrafiłem odnaleźć dla siebie. Płyta okazała się ogromnym sukcesem kasowym i przywróciła blask Artystce a pochodzące z albumu utwory szturmowały listy przebojów i grane były ochoczo w dyskotekach. Szczerze mówiąc pierwszy raz od dłuższego czasu odniosłem wrażenie, iż moje ''pop gusta'' pokrywają się z upodobaniami mas. Świadczyć by to mogło o moim podupadającym poczuciu estetyki, bądź o podnoszącym się poziomie masowej pop kultury. Niestety ogromna popularność albumu: ''Confessions Of A Dance Floor'' połączona z moim ukłonem w stronę tej płyty okazała się przypadkowym incydentem, bowiem następna płyta Madonny jaka zyskała wielkie uznanie w mediach i trafiła idealnie w gusta wspomnianych ''mas'', dla mnie jest najzwyklejszym bublem nie mającym nic wspólnego z poprzednim wyśmienicie wyprodukowanym i zrealizowanym albumem.

Utwory wypełniające płytę: ''Hard Candy'' pozbawione są jakiejkolwiek oryginalności zarówno pod względem melodyki jak i aranżacji. Uciążliwy elektroniczny rytm, natrętne stosowanie efektów ''zacinania'' się głosu Madonny (''Incredible''''Devil Wouldn't Recognize You''), do bólu wręcz powtarzane niewyszukane refreny (''4 Minutes''). Częstokroć z niepokojem spoglądałem w stronę odtwarzacza CD by sprawdzić czy na pewno pewne efekty dźwiękowe są zamierzone czy może sprzęt począł szwankować (''She's Not Me'' czy strasznie przesterowany: ''Voices'' -zadziwiający zabieg!). 

Nie potrafię zrozumieć dlaczego mega gwiazda jaką jest dziś Madonna dopuszcza się prób eksperymentowania z muzykami, którzy miast wzbogacić brzmienie płyty, najzwyczajniej zaniżają poziom (chwilami do wręcz krytycznego, jak Kanye West w: ''Beat Goes On''). Podczas większości nagrań towarzyszą nam w tle męskie stękania i uciążliwe dźwięki kojarzące się z ćwierkaniem ptaków -to efekt dominacji na tej płycie Justina Timberlake i Timbalanda. Płyta została zdominowana przez brzmienia spod znaku hip-hop i R&B, tak jakby Artystka starała się za wszelką cenę dotrzeć do odbiorców jakich w czasach płyty: ''True Blue'' nie było jeszcze w planach ich rodziców.  Rozumiem chęć podążania za aktualnymi trendami i modą; niezwykle trudną sztuką jest połączenie własnej od lat wypracowanej marki z oczekiwaniami młodego słuchacza. Niestety sztuka ta nie udała się na płycie: ''Hard Candy'', gdyż mamy w tym przypadku do czynienia z produkcją na żałosnym poziomie, niczym nie różniącą się od tysięcy podobnych płyt nagrywanych przez trzeciorzędne dwudziestoletnie gwiazdeczki. Takiej płyty wręcz nie wypadało nagrywać  

Jak się mają moje wrażenia z obcowania z tą płytą wobec faktów?

''Hard Candy'' w momencie ukazania się od razu zadebiutował na pierwszym miejscu w rankingach sprzedaży w 27 krajach (w zestawieniu Bilboardu, album zadebiutował ze sprzedażą wielkości 280 tyś.egz.). W Japonii natomiast jest to pierwsza od 18 lat płyta Madonny, która dotarła na szczyt zestawień.

Umieszczam płytę na półce pośród kilkunastu innych albumów Madonny wyłącznie jako uzupełnienie kolekcji i mam nadzieję, iż jako pierwszą i ostatnią tego rodzaju ''ciekawostkę'' w jej dyskografii.