│  B  │ C │ D │ E │ F │ G │ H │  J  K │ L│ M│ N │ O P │ Q │ R │  T  │  U  │   │ W  Y Z

8.3.19

SCORPIONS: Comeblack /CD 2011, Sony/

Rhythm Of Love; No One Like You; The Zoo; Rock You Like A Hurricane; Blackout; Wind Of Change; Still Loving You; Tainted Love; Children Of The Revolution; Across The Universe; Tin Soldiers; All Day And All Of The Night; Ruby Tuesday


Po albumie ''Humanity Hour I'' (2007) wyczekiwałem na kolejną płytę zespołu i doczekałem się. Wspaniały longplay ''Sting In The Tail'' (2010) zapowiadany był jako ostatni, pożegnalny album jednej z najważniejszych grup rockowych świata. Żal w związku z ogłoszeniem przez zespół zakończenia działalności wiązał się z ogromnym zapotrzebowaniem na koncerty w ramach pożegnalnej trasy koncertowej oraz na płyty, których sprzedaż wzrosła w tym okresie ogromnie. Sytuacja ta wydaje się naturalną koleją rzeczy w przypadku odejścia zespołu od lat szczycącego się wyjątkową i od razu rozpoznawalną marką. Ogromnym zaskoczeniem jednak okazało się nagranie przez grupę jeszcze jednej płyty jaka swą premierę miała 7 listopada 2011, tym bardziej iż krążek zatytułowano niemal dwuznacznie:''Comeblack''. Jeszcze większym zaskoczeniem okazał się repertuar krążka, który wypełnia siedem znanych przebojów Scorpions nagranych ponownie w 2011 roku w nowych wersjach oraz sześć coverów z repertuaru: Glorii Jones (''Tainted Love''), T.Rex (''Children Of The Revolution''), Small Faces (''Tin Soldier''), The Beatles (''Across The Universe''), The Kinks (''All Day And All Of The Night'') i The Rolling Stones (''Goodbye Ruby Tuesday'').
Zastanawia fakt nagrania ponownie nowych wersji kilku starych przebojów w nowych aranżacjach, które (na szczęście!) nie przynoszą żadnych innowacji brzmieniowych, ale też niestety w większości nie dorównują pierwotnym wersjom, do których przyzwyczajeni jesteśmy słuchając płyt z lat 70-tych i 80-tych. Zabieg sięgnięcia po największe przeboje i nagranie ich ponownie miał sens w przypadku płyty nagranej wraz z Orkiestrą Berlińskiej Filharmonii ''Moment Of Glory'' (2000), kiedy to opracowano utwory z symfonicznym rozmachem. W przypadku ''Comeblack''zmierzenie się z własną klasyką sprzed lat w niemieckim studio w roku 2011 wypada niestety na niekorzyść Scorpions anno domini 2011. Częściej bowiem chcąc posłuchać najsłynniejszych utworów zespołu sięgniemy zapewne po ich pierwowzory powstałe w okresie gdy zyskały popularność dzięki specyfice danego okresu i charakterowi jaki miały w minionych latach. Niestety nie da się pominąć faktu, iż upływający czas odciska swe piętno również na muzykach, którym z upływem lat tępi się nieco ''rockowy pazur'', a sam Klaus Meine jako zbuntowany rockowiec bardziej przekonywał w wieku 30 lat niż jako 60-latek. Dlatego też poprzednie dwa studyjne albumy Scorpions uważam za wyśmienite, gdyż są naturalne dla dzisiejszego oblicza zespołu, a ostatni (tym razem podobno: rzeczywiście ostatni) -niestety nie.
Paradoksalnie; lepiej słucha się drugiej części płyty wypełnionej standardami muzyki rockowej w interpretacji Scorpions. Choć płyt podobnego rodzaju ukazało sie w ostatnich latach nawet trochę za dużo (choćby Rod Stewart: ''Still The Same... Great Rock Classics of Our Time'', 2006 czy Santana: ''Guitar Heaven. The Greatest Guitar Classics Of All Time'', 2010), Scorpions wypada w tym natłoku coverów rockowej klasyki nienajgorzej. 
Świetnie w ''skorpionowej'' konwencji stylistycznej wypada hymn ''Children Of The Revolution'' czy nieśmiertelne ''killery'' Kinksów i Stonesów. Nawet przepięknej kompozycji Lennona i McCartneya ''Across The Universe'' nie udało się zepsuć (Scorpions nadali jej trochę inny, mniej melancholijny klimat).
Nie jest to więc aż tak zła płyta. Nie jest to jednak album, po który sięgał będę z takimi emocjami jak ma to w przypadku klasycznych płyt zespołu czy poprzednich dwóch studyjnych albumów ''Humanity Hour I'' i ''Sting In The Tail''. Comeback zatytułowany ''Comeblack'' robi wrażenie płyty nagranej trochę na siłę, jak gdyby stały za tym jakieś zobowiązania muzyków wobec wytwórnii płytowej bądź managementu. Z fanami przecież Scorpions pożegnali się już rok wcześniej.
P.S. Pisownia imienia i nazwiska naszego rodaka Pawła Mąciwody (gitara basowa) ewoluuje z płyty na płytę. Na okładce ''Comeblack'' jego imię to: Pavel.



skład:
Klaus Meine - wokal
Rudolf Schenker - gitary, wokal
Matthias Jabs - gitary, talk box
Pavel Maciwoda - gitara basowa
James Kottak - perkusja, wokal