Piotr BARON: ''Kaddish'' /2011 CD/
Kaddish; Philippians 4,4; Modlitwa; John 3,16; Pescador de Hombres; Psalm 51; Soulfood
Kaddish to żydowska modlitwa odmawiana za zmarłych. Tak właśnie zatytułował swoją ósmą płytę autorską wybitny polski saksofonista Piotr Baron.
Tytułowa kompozycja to hołd złożony przyjacielowi i mentorowi Muzyka -Janowi Mazurowi, zmarłemu trzy lata temu dziennikarzowi Polskiego Radia Wrocław, wielkiemu propagatorowi jazzu.
18-minutowa kompozycja ''Kaddish'' rozpoczyna się wzniośle brzmiącymi dźwiękami bębnów wytwarzającymi podniosły i magiczny nastrój, jaki towarzyszyć będzie nam już do końca płyty. Nie jest to muzyka łatwa w odbiorze, dzięki czemu podczas pierwszego przesłuchania może okazać się ''nieprzyswajalna'' dla mniej osłuchanego z jazzem ucha. Kiedy jednak sięgniemy po nią kolejny raz i kolejny -możemy stać się jej ''niewolnikiem'' przez wiele dni (tak było ze mną). W trakcie niezwykłej kompozycji tytułowej albumu mamy okazję wysłuchać solówek wspaniałych muzyków towarzyszących liderowi: Adama Milwiw -Barona (trąbka) czy Michała Barańskiego (kontrabas). Ta niezwykle rozbudowana kompozycja brzmi wyjątkowo progresywnie, tworząc podniosły nastrój dzięki powtarzanemu motywowi melodycznemu i konstrukcji brzmieniowej. Doprawdy piękny hołd złożony przyjacielowi.
Swoje własne, osobiste impresje dotyczące lektury Pisma Świętego, Piotr Baron wyraził w trzech improwizowanych miniaturach na płycie, będących niezwykłymi duetami. Pierwszą z nich jest ''Philippians 4,4'', w której Baron sięga po klarnet basowy, a towarzyszy mu Michał Barański na kontrabasie.
Dźwiękami fortepianu (Michał Tokaj) rozpoczyna się kolejny kilkunastominutowy utwór: ''Modlitwa''. Tu Piotr Baron sięga po saksofon sopranowy by w części głównej kompozycji przy akompaniamencie cudnie w tle brzmiącego fortepianu ustąpić miejsca dźwiękom flugelhornu. Temat rozwija się w zgoła nieprzewidywalny sposób przy akompaniamencie najróżniejszych instrumentów perkusyjnych (Łukasz Żyta), by w połowie utworu mógł zabrzmieć solo kontrabas. Ta piękna kompozycja pochodzi z teki Darka Oleszkiewicza, a cudna oprawa interpretacyjna będąca dziełem Piotra Barona czyni z niej utwór niezwykły, jedyny, niepowtarzalny... Pięknie brzmi fortepian w finale... jest pięknie. To jeden z tych utworów, o którym zawsze myślę słuchając płyty by po jej zakończeniu -odtworzyć go ponownie.
Następną miniaturą opartą na refleksjach biblijnych lidera jest duet saksofonu tenorowego z perkusją: ''John 3,16''.
Kolejny hołd złożony przez Wielkiego Muzyka to doprawdy rzecz wyjątkowa. ''Pescador de Hombres'' Cesareo Garbarina, znana powszechnie jako ''Barka'' to ukochana pieśń Jana Pawła II. Kiedy dowiedziałem się, iż Piotr Baron ma zamiar nagrać ten utwór -byłem niezmiernie ciekaw efektu -przecież to prosta ,,oazowa'' melodia oparta na kilku zaledwie akordach. Jak wybitnym interpretatorem jest Piotr Baron, możemy przekonać się podczas blisko 9 minut trwania utworu! To niezwykłe co Artysta uczynił z tej pieśni; ''baronowej Barki'' słucha się tak jak gdyby stworzona została specjalnie dla muzyki jazzowej. Pięknie brzmiąca trąbka, improwizacje kontrabasu i wreszcie tak znany i rozpoznawalny motyw tej prostej lecz bardzo urokliwej melodii zagrany na saksofonie -w tej interpretacji po prostu słychać miłość.
''Psalm 51'' to kolejny biblijny ''przerywnik'' zagrany w duecie przez Saksofonistę z M.Tokajem (fortepian). Te miniaturki słuchane indywidualnie zapewne nie robiłyby takiego wrażenia jak podczas przesłuchiwania całej płyty, będącej kompozycją zwartą i zamkniętą. Płyta jako całość skomponowana jest bowiem niezwykle starannie tworząc rodzaj zamkniętej suity, w której każda poszczególna część musi znajdować się dokładnie w tym a nie innym miejscu. Wrażenie pewnego rodzaju konceptualizmu całości potwierdza 9-minutowe zakończenie tej niezwykłej fascynującej muzycznej opowieści Artysty: ''Soulfood'' (dedykowany Bennie Maupinowi). Wszechstronny Muzyk sięga po klarnet basowy a klimat utworu budują różnorakie instrumenty perkusyjne, ciekawe dźwięki fortepianu i oryginalnie brzmiący ludowy instrument australijskich aborygenów didgeridoo (aerofon).
Niezwykła płyta, niezwykle wciągająca i absorbująca bez reszty. To jeden z tych krążków, którego każde kolejne przesłuchanie przynosi nowe doznania i wrażenia. Słuchając kilkakrotnie tej płyty za każdym razem usłyszałem na niej coś nowego, a teraz pisząc tą recenzję po raz kolejny dochodzę do wniosku że ,,pisanie o muzyce jest jak tańczenie o architekturze''. Po prostu gorąco polecam wysłuchanie tej płyty... oczywiście przynajmniej kilkakrotne.