│  B  │ C │ D │ E │ F │ G │ H │  J  K │ L│ M│ N │ O P │ Q │ R │  T  │  U  │   │ W  Y Z

9.3.19

SANTANA: Shape Shifter /CD 2012, Sony Music/

Shape Shifter; Dom; Nomad; Metatron; Angelica Faith; Never The Same Again; In The Light of a New Day; Spark of the Divine; Macumba In Budapest; Mr. Szabo; Eres La Luz; Canela; Ah, Sweet Dancer

Po gigantycznym sukcesie płyty: ''Supernatural'' (1999), który przywrócił niejako Santanę po latach posuchy, artysta postanowił ''kuć żelazo póki gorące''. Ukazał się dwupłytowy zestaw złożony ze starszych nagrań ''The Ultimate Collection'' (2000) a po trzech latach od premiery ''Supernatural'' wydał niemal jej bliźniaczą kopię pod postacią albumu: ''Shaman'' (2002), po niej (uwaga!) krążek z remiksami starszych nagrań: ''Ceremony'' (2003) a po kolejnych dwóch -płytę sporządzoną dokładnie według tej samej receptury co dwie ostatnie z premierowym materiałem: ''All That I Am'' (2005). Jak można było się spodziewać dwie kolejne następujące po:''Supernatural'' płyty, nie dorównały jej -co więcej: każda kolejna wydawała się być coraz bledszym jej cieniem. 
Receptura, według której sporządzone zostały te trzy płyty (nazywane przez wielu wręcz: Trylogią Santany) była prosta: napisać kilkanaście mniej lub bardziej chwytliwych utworów, zaprosić kilka młodszych gwiazd, które z chęcią wspomogą legendarnego gitarzystę i rozreklamować produkt. Dzięki takiemu postępowaniu udało się na przełomie wieków dość spektakularnie wzniecić przygasłą gwiazdę Santany i pozyskać wielu nowych słuchaczy, głównie z młodszego pokolenia. To do nich bowiem skierowane były podczas kampanii reklamowych tych krążków ''krzyczące'' z plakatów takie choćby nazwiska jak: Wyclef Jean, Everlast, Dido, P.O.D., Mary J.Blige czy Sean Paul. Aby płyty jednak były jeszcze bardziej uniwersalnymi muzakami dla każdego, dodano też kilka nazwisk zasłużonych artystów z różnych ''półek'' jak: Placido Domingo, Steven Tyler czy Kirk Hammett. O ile w przypadku płyty: ''Supernatural'' recepta ta sprawdziła się wyśmienicie, tak w przypadku już trzeciej w ten sposób spreparowanej płyty ''All That I Am'' -konwencja ta zdecydowanie się przejadła. Dlatego sprytni doradcy Carlosa poradzili mu aby w przypadku następnej płyty dodać do przepisu kolejny składnik -dzięki czemu otrzymaliśmy po pięciu latach album: ''Guitar Heaven'' (2010), gdzie zebrano standardy muzyki rockowej i zaproszono kolejnych gości. Dlaczego aż po pięciu latach? Dlatego iż w międzyczasie wydano jeszcze płytę złożoną w dużej części z zebranych z ''trylogii'' nagrań, zatytułowaną: ''Ultimate Santana'' (2007) i aby nikt nie miał wątpliwości że i ten album musi kupić -dodano jedno nowe nagranie (duet z Tiną Turner) -więc trzeba było i ten produkt sprzedać.
Ogromnie ucieszyło mnie, iż wyeksponowana do bólu konwencja zespołu Carlosa Santany przejadła się już chyba nawet tym najmniej wymagającym masom. Dzięki temu zrodziła się nadzieja iż Santana wróci do tego dzięki czemu odkryto go na Woodstock w 1969 roku i pokochano na całym świecie. Jak się okazało Carlos w trakcie ''produkowania'' kolejnych hitowych albumów rejestrował również utwory instrumentalne, które jednak ze względu na charakter ostatnich albumów nie były na nich publikowane. Zbiór tych nagrań ukazał się na płycie ''Shape Shifter'' (2012). Dla starych fanów Santany to zapewne najlepsza płyta Artysty w XXI wieku, choć niestety nie dorównująca albumom z lat 70-tych czy 80-tych.
Tym co poraża już w pierwszych minutach uruchomienia płyty w odtwarzaczu jest brak tak charakterystycznego brzmienia zespołu Santany, jaki przez całe lata przyzwyczaił nas do niezwykłego bogactwa dźwiękowego kreowanego przez niezwykłą rytmikę budowaną perkusją i perkusjonaliami. Gitara wciąż ta sama -natomiast syntetyczne brzmienie innych instrumentów wywołuje trwogę i zażenowanie.
Charakterystyczne perkusjonalia pojawiają się dopiero podczas ''Macumba In Budapest'', utworze przywołującym najwspanialsze płyty Carlosa. To jedna z nielicznych perełek na ''Shape Shifter'' stanowiąca pomost pomiędzy dokonaniami Santany sprzed lat a nowoczesnym brzmieniem XXI wieku. Węgierski motyw pojawia się też w kolejnym utworze ''Mr.Szabo'' -jak ławo się domyślić dedykowanemu jednemu z muzycznych przyjaciół Carlosa Santany, zmarłemu w 1982 roku węgierskiemu gitarzyście Gaborowi Szabo, powszechnie znanemu jako kompozytor''Gypsy Queen'' wylansowanej przez Santanę. Piękny to hołd; Santana wyzbywa się w tym utworze niejako własnego rozpoznawalnego stylu na rzecz techniki gitarowej jaką przez lata wypracował niewystarczająco moim zdaniem doceniany na świecie Gabor Szabo.
Dla wszystkich, którzy mogliby poczuć się rozczarowani instrumentalnym i mniej przebojowym charakterem płyty, na ''Shape Shifter'' umieszczono też jedno nagranie utrzymane w klimacie ''trylogii'': ''Eres La Luz'' (informacja o tym szpeci jedną trzecią okładki płyty w postaci krzyczącej nalepki, na szczęście umieszczonej na łatwej do usunięcia folii ochronnej). To zdecydowanie najgorszy fragment płyty.
Później jest zdecydowanie lepiej; ''Canela'' i króciutka miniaturka ''Ah, Sweet Dancer''pozostawiają po zakończeniu płyty bardzo dobre wrażenie.
Tak. To jest jak dotąd najlepsza płyta Santany w XXI wieku. Mimo wszystko.